Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tort. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tort. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 listopada 2022

7me urodziny Tadzia, Park Decjusza, Święto Niepodległości, "Seks dla opornych", 30tka Przyjaciółki

   7me urodzinki Tadzia zdecydowałam się zrobić Mu poza domem dla kolegów i koleżanek, co było strzałem w 10tkę. W tym roku powstała w Niepołomicach Akademia Kreatywności "Kreoś", która oferuje między innymi animacje urodzinowe, z których z chęcią skorzystałam. Wynajęłam budynek Kreosia wraz z Panią animatorką na dwie godziny dla 10ciu dzieciaczków, które przez cały czas miały wypełnione zabawami, zadaniami i różnymi aktywnościami wszystkie sekundy. Nie było chwilki na nudę, a Tadzio stwierdził, że to był najlepszy dzień w Jego życiu (po każdych urodzinach, czy wizytach w fajnych miejscach tam mówi, więc ciężko ocenić który z tych najlepszych dni był taki naprawdę najlepszy :D) Cieszyłam się, chociaż troszkę było mi smutno pomyślawszy, że tutaj niewiele musiałam się wysilić w porównaniu z tematycznymi urodzinami (strażackie, pirackie), gdzie miesiącami wcześniej obmyślam i przygotowuję różne rzeczy. Jednak z drugiej strony okazuje się, że nawet jeśli sama nie wypruję sobie żył przed urodzinami dzieci, to One i tak będą szczęśliwe i to jest wspaniałe. Ja jestem mniej zmęczona, dom cały (nie wyobrażam sobie co byłoby w tym roku z taką energią pierwszoklasistów, gdybym urodziny robiła u siebie...), a dzieciaki zadowolone. Sytuacja idealna.
   Drugiego dnia - wyjątkowo na odwrót - zaprosiłam najbliższą Rodzinę i ograniczyłam tym razem ilość potraw, bo zawsze robię za dużo i zawsze zostaje. Tym razem zrobiłam tyle, że starczyło dla wszystkich i za dużo nie zostało.
  Oczywiście były dwa torty - tematyka Star Wars, bo taką zażyczył sobie Tadzio w Kreosiu. Wpadłam na pomysł, aby zamówić ludziki Lego Star Wars i to nimi udekorować torty, jako dodatkowy prezent. To był kolejny strzał w 10tkę, bo Tadziowi i Nikosiowi aż oczy się zaświeciły, teraz mogą bawić się tymi ludzikami.






Jeszcze przed urodzinkami Tadzia było Święto Niepodległości, które w tym roku celebrują z jeszcze większą radością w sercu mając na uwadze to, co dzieje się dookoła. Pamiętam jak rok temu wzruszałam się śpiewając nasz hymn... W tym roku wzruszenie znowu ściska gardło, jestem szczęśliwa, że żyjemy w wolnym kraju i możemy tak wiele. Doceniajmy to, co mamy. Doceniajmy niepodległość i pokój.

Chłopcy obok Stańczyka w Niepołomicach.



W któryś słoneczny dzień udało nam się też odwiedzić Park Decjusza, w którym nie byłam ponad 20 lat... Pamiętam jeszcze jak przez mgłę, gdy moi Rodzice zabierali mnie i Brata w to miejsce. Pamiętam też to rozłożyste drzewo:

A teraz siedzą na nim moje Dzieci... Niesamowite jak czas zatacza koło...



Sam park nieco się zmienił, ale nie aż tak diametralnie.
Było trochę słonka, a jednak wiatr dawał nieprzyjemne uczucie chłodu.
Kocham uśmiech mojego Męża, aż mi serce rozgrzewa, gdy uśmiecha się w ten sposób. 
Chłopcy lubią każdego rodzaju place zabaw. Zosia to samo. Tadzio jeszcze uwielbia wszelkie poziome szczebelki, po których może się przechodzić wyłącznie za pomocą siły kończyn górnych.
A Zosia? To dziewczyna, której nic nie zatrzyma i niewiele może przestraszyć (no chyba, że jest głośne). Lubi próbować nowych rzeczy, jest niezwykle żywiołowa i wesoła. To jeden wielki wulkan energii.
Nikoś, mój wrażliwy, empatyczny Synek. Zadziwia mnie swoją dojrzałością i spostrzegawczością.



To zdjęcie zrobił któryś z naszych Synków, ale nie pamiętam który. Zosia  także chciała zostać uwieczniona i szybko ulokowała się blisko nas.
Poniżej już wieczorem, Tatuś zmęczony spacerem, a Córeczka Tatusia obok Niego.
Ja z kolei kiedy mogę, to uczestniczę w bachatowych imprezach, gdzie zapominam o całym Świecie i jedyne co czuję to dopływ endorfin i dopaminy. Odnalazłam moje szczęście w bachacie, w tańcu. I polecam każdemu. Ostatnio spotkałam dużo starszą ode mnie kobietę, którą poznałam dwa miesiące temu, wychodziła z zajęć z bachaty i ledwo mogłam ją poznać - odmłodniała jakieś 10 lat, jej twarz promieniała, w oczach miała młodzieńczy błysk. Od razu podzieliłam się z nią moimi spostrzeżeniami jak pięknie i młodo wygląda (lubię prawić ludziom komplementy, uważam, że każdy powinien mówić innym miłe rzeczy, bo to podwójna przyjemność - i dla tego, który komplementuje i dla tego, który jest odbiorcą komplementów), a ona uśmiechnęła się jeszcze pełniej i stwierdziła, że udział w zajęciach z bachaty był jedną z najlepszych decyzji w jej życiu i że to kocha. Ja mam to samo i kiedyś jedna z moich Przyjaciółek powiedziała podobne słowa widząc mnie tańczącą - że moja twarz się rozpromienia, a oczy mi błyszczą gdy tańczę.
W którąś niedzielę zatrudniliśmy opiekunkę do dzieci i pojechaliśmy na spektakl do Teatru Słowackiego  na komedię "Seks dla opornych". Dawno już nie byliśmy w teatrze, a w Słowackim, to chyba 20 lat nie byłam... Zapomniałam już jak jest tam pięknie, naprawdę wnętrze robi wrażenie.

A teraz zapraszam Was na dzień z życia Zosi:D Zosine kadry:

Zosia gotuje:)
Tutaj Zosia udaje, że czyta. Pięknie intonuuje, ma dar aktorski, potrafi wspaniale udawać i robić przeróżne minki.
U Przyjaciółki, na pianinku jej synka :)

A takie cuda buduje mój Tadzio:

Robiłyśmy też 30tkę mojej Przyjaciółki, Agnieszki w stylu lat 20. Było cudownie! Impreza niespodzianka udała się na całego. Konspiracja była ogromna, Aga do końca niczego się nie spodziewała i była ogromnie wzruszona. Był cudowny tort, specjalnie dla niej zorganizowany teatrzyk walfdorski o życiu Agi, kobiece rozmowy w świetle świec, mały catering, a potem tańce hulańce:)

Ja z kolei przez najbliższy rok lub dłużej będę zwalczać różne dziadostwa, które wyszły mi na badaniach. Muszę też diametralnie zmienić swoją dietę, zlikwidować gluten oraz krowie mleko. Czeka mnie nie lada wyzwanie, bo to dwa produkty, które naprawdę uwielbiam. Cukier także muszę odstawić, ale już z tym, to nie mam takiego problemu - przyzwyczaiłam si e nawet do czarnej kawy bez cukru. Niestety przy antybiotyku kawę i herbatę także muszę odstawić. Trzymajcie kciuki! Muszę zadbać o swoje zdrowie - zarówno fizyczne, jak i psychiczne.





 

niedziela, 14 czerwca 2020

Chrzet Zosieńki oraz 3cie urodziny Nikosia

   Za nami dwie duże uroczystości rodzinne i przed obiema dostałam zapalenia piersi, najpierw jednej, tydzień potem drugiej. Nie wiem jakim cudem udało mi się przeżyć obie bez podania antybiotyku, ale cieszę się, że wyszłam z tego obronną ręką. Mało tego, po urodzinach Nikosia wciąż z gorączką postanowiliśmy nie przekładać urlopowych planów i wyruszyliśmy kamperkiem w podróż. Po raz pierwszy w tak długą, po raz pierwszy z gorączką i po raz pierwszy tak daleko całą piątką, bo ostatecznie dotarliśmy aż nad morze, ale o tym w kolejnym poście...

  Chrzest Zosi 
Chrzest Zosi miał wyglądać zupełnie inaczej. Niestety pandemia pokrzyżowała nasze plany, ale nie chcieliśmy czekać dłużej, bo w tej kwestii jeszcze długo może się nie zmienić, a dziecko przecież ochrzcić trzeba. Dlatego zaprosiliśmy minimum Gości, w kościele Zosieńka była przespokojna, połowę mszy przespała, na drugiej połowie była przytomna, sam chrzest odbył się po mszy, obecni byli jedynie członkowie rodziny i mogliśmy ściągnąć maski. Zosia była przytomna i nawet nie zapłakała, gdy ksiądz polewał ją wodą święconą. Po chrzcie poszliśmy do domu na mały poczęstunek. Zrobiłam sałatkę, rozpaliliśmy grilla, były ciasta oraz deserki zrobione przeze mnie oraz piękny tort wykonany przez Teściową i sałatka zrobiona przez siostrę Grzesia. Nie wiem jak sobie poradziłam z organizacją wszystkiego będąc w gorączce, jednak w sobotę 30.05 w dniu chrztu temperatura mi spadła i mogłam skupić się bardziej na tym ważnym wydarzeniu. Zofia Rita jest w końcu ochrzczona, a my możemy spać spokojniej.




3cie urodziny Nikosia
W tym roku po raz pierwszy podjęłam się tematycznych urodzin, ponieważ takich właśnie sobie zażyczyli Nikoś z Tadziem. Na szczęście dla mnie temat nie był aż taki trudny - miały to być urodziny pirackie, do czego przygotowywałam się przez kilka tygodni, obmyślając różne dekoracje i atrakcje.
  Zaczęłam od pieczenia ciasteczek z napisem "3 urodziny Nikosia".

Były też pirackie szabelki z Jego imieniem, rozgwiazdy i statki z napisem "ahoj".



A tak wyglądał proces tworzenia... wykrajanie ciasta stojąc na jednej nodze, bo druga bujała Zosię. Większość rzeczy robię w ten sposób, to się dopiero nazywa multitasking:)

Zrobiłam papierowe flagi pirackie, które miały być użyte do dekoracji stołu, jednak...całkiem o nich zapomniałam! To pewnie przez gorączkę, która opanowała mnie w dniu przyjęcia. Prawie o torcie zapomniałam!

Główną dekoracją była klimatyczna, stara skrzynia pożyczona od mieszkającego zaraz obok chrzestnego Tadzia. Zakochałam się w tej skrzyni, jest przepiękna, tak misternie zdobiona i w sam raz pasuje tematycznie do pirackich urodzin.

Na skrzyni umieściłam małpkę,, której założyłam za małą już na Chłopców piracką bluzeczkę.Obok skrzyni postawiłam roślinkę doniczkową, która miała grać rolę palmy:) Nad małpką zawiesiłam tablicę z napisem "ahoj kamraci!".

Na skrzyni umieściłam jeszcze lunetę oraz szabelkę, a do środka skrzyni włożyłam czerwony materiał i na nim wyeksponowałam klejnoty (biżuterię, która zalega mi gdzieś w szufladach).


 Namalowałam też dwie mapy pirackie, bo czułam, że gdy zrobię tylko jedną, to jak zwykle będzie bitka:) Niestety nie mam zdjęcia tej drugiej, a jest całkiem inna.

Jakiś czas przed urodzinami pirackimi zamówiłam kilka książek o tej tematyce i czytaliśmy je do poduszki. Bardzo polubiliśmy zabawną serię Pirata Patcha, może uda nam się zdobyć wszystkie tomiki.

Zrobiłam też ciasto z pirackim złotem oraz dukatami (złota cukrowa posypka).



Każde z 24 upieczonych muffinków zostało udekorowane piaskiem (żółty lukier), kolorowymi klejnotami (posypka cukrowa) oraz ozdobione różnymi topperami, które zrobiłam z kartonu i wykałaczek. Na zdjęcie widać niebieski obrusik, jest to imitacja morza, dalej jest naczynie z piaskiem imitujące wyspę. Są tam muszelki, kamyczki, nieco roślinności i wytyczona ścieżka patyczkiem do zaznaczonego X. Po obrusie pływają ciasteczkowe statki.
 A to kolejna taca z muffinkami. Połowa była kokosowa, a druga połowa cytrynowa.

Stół i znajdujące się na nim sałatki udekorowałam kwiatami szczypiorku, które udawały jeżowce.

Na czarnym obrusie umieściłam rozgwiazdy. Miały się tam znaleźć rozsypane złote czekoladowe monety i malutka skrzynia na nie, jednak niestety nie udało mi się ich otrzymać na czas, pomimo że zamówiłam je prawie tydzień wcześniej. Zostaną na imprezę Tadziową (chyba że Chłopcy zjedzą je wcześniej...)

Sok z jabłek zafarbawałam na kolor zielony (chociaż próbowałam na niebiesko, jednak sok miał odcień nieco żółty, a łącząc się z niebieskim utworzył taki właśnie zielonkawy. Jest to  woda z laguny:)





Skrzynia była ciekawym miejscem na małe sesje fotograficzne. Goście także proszeni byli o przebrania pirackie i było naprawdę klimatycznie oraz zabawnie.

 Nawet maleńka Zosia na chwilę przemieniła się w najsłodszą piratkę pod słońcem.

 Kiedy przyszedł czas na dmuchanie świeczek oraz myślenie o życzeniu, Nikoś stwierdził, że pragnie popłynąć statkiem.

 Taki oto tort Mu naszykowałam. Biszkopt przekładany kremem śmietankowym i dżemem z aronii i brzoskwini, na wierzchu jadalny opłatek, cukrowe morskie elementy oraz mnóstwo kolorowych cukierków i kolorowej posypki.
 Przygotowałam dwie zabawy, jednak nie byłam na siłach, by je poprowadzić, natomiast udało mi się przedstawić kilka ciekawostek o piratach:
-Piraci nosili przepaskę na oku nie dlatego, że go nie mieli, ale dlatego, by przyzwyczaić je do widzenia w nocy i pod pokładem
-Najstraszniejszym piratem był Czarnobrody, który przed atakiem na statek wplatał w brodę konopie i je podpalał, by straszniej wyglądać
-Na pokładzie największy problem był z higieną, ponieważ woda pitna była używana wyłącznie w celach spożywczych, było jej mało i była bardzo cenna, więc nie wolno było używać jej do mycia
-Nigdy nie odnaleziono mapy skarbów
-Piraci raczej nie patyczkowali się z pojmanymi i nie kazali im chodzić po desce, od razu wyrzucali ich za burtę
-Napój piracki to grog, jest to mieszanka rumu, wody, soku z cytryny oraz cukru, a czasem piwa.
-słynne piratki to Mary Read i Anne Bonny
-Juliusz Cezar został kiedyś pojmany przez piratów z Sycylii, którzy chcieli za niego okup w wysokości pół miliona złotych. Jednak jako przywódca zyskał ich szacunek i obiecał, że jeśli go wypuszczą, to wróci z okupem. Wypuścili go, a on wrócił, owszem, ale pozabijał ich wszystkich