wtorek, 1 grudnia 2015

Mam już 12 dni!


 Jak ten czas pędzi... Jeszcze nie tak niedawno byłam w szpitalu, a teraz Tadzio ma już 12 dni... Jeszcze nawet nie zdążyłam załatwić macierzyńskiego, dopiero dzisiaj udało mi się zadzwonić do pani od ZUSu by uzyskać informacje odnośnie tego, co będzie mi potrzebne. Muszę dostarczyć ZUSowi wniosek o zasiłek macierzyński, oświadczenie ojca o niewykorzystaniu urlopu tacierzyńskiego w tym okresie kiedy biorę macierzyński, odpis skrócony aktu urodzenia Tadzia oraz druk z3b. Dołączę jeszcze wypis ze szpitala.
  Tadzio jest rozkoszny...Można się w Niego wpatrywać godzinami, takie piękne minki strzela...Sami zobaczcie:)


     Smoczek nie jest Mu aż tak potrzebny do życia, potrafi się bez niego obejść, często go wypluwa.

 Poniżej chciałam zrobić zdjęcie dla znajomego z Indii, który przysłał nam między innymi poniższy komplet ciuszków, jednak pech chciał, że właśnie wtedy, kiedy chciałam bawić się w fotografa, Tadzio zaalarmował, że zrobił największą w swoim życiu kupkę. Tyle co Go przebrałam przed kupką, to teraz trzeba było ubranka zdjąć, taka dobra była kupka...
 Zerknijcie na zdjęcie drugie i ułożenie Jego paluszków...hmmm...czy to jest to co myślę?:)
 I kolejna porcja słodziuchnych minek w wydaniu mojego cudownego Synka. Nigdy nie mam ich dosyć. Każda jest niezwykła i fascynująca.




 Misie na tych zdjęciach łączy jedna rzecz - oba musiały być zszywane przeze mnie, bo były uszkodzone. O misiu po lewej pisałam w poprzednim poście - to ten z Biedronki, za 25 zł z dziurką w klatce piersiowej. Operacja się udała i misio znowu jest już zdrowy i w pełni sprawny. Z kolei miś po prawej stronie to miś po przejściach, zakupiony na ciuchach za 3 złote...Jego nóżka trzymała się ostatkami sił na resztkach materiału, a z brzuszka powoli sączyły się drobne perełki misiowego wypełnienia... Miś szybko trafił na stół operacyjny, jak ja 19ego listopada i po kolejnej udanej operacji udało się wyleczyć nóżkę i brzuszek. Teraz misie są Tadziowymi kumplami:)
Pokażę Wam filmik jeszcze ze szpitala...Tadzio od tamtej pory tak bardzo się zmienił...




A to chyba najsłodszy widok tego dnia... Moi wspaniali Mężczyźni, wtuleni w siebie i głęboko, słodko śpiący... Mój Grzesiaczek pewnie będzie miał ochotę zamordować mnie za to zdjęcie, ale ja uważam, że jest rozczulające. Drzemka Taty z Syneczkiem.
A tu już w pojedynkę..
 Uwielbiam jak śmieje się przez sen....

 Można Go po prostu schrupać, całego.
 Zakupiłam Mu już piękne baśnie, które niedługo będę Mu czytać. To nie istotne, że  jeszcze nic z tego nie będzie rozumiał i tak mam ochotę Mu czytać.
 Wczoraj również odbyliśmy pierwszą samodzielną kąpiel. Do tej pory kąpany był przez szpital, a potem przez położną w domu. Tadzio był bardzo dzielny:)
 I pokażę Wam resztę wesołej brygady zakupionej na ciuchach za jakieś 25 złotych w sumie... plus ten uroczy sweterek, który po prostu miał plamkę, ale udało mi się ją wyprać. No i świąteczny kapelusz z nogami świętego Mikołaja:)
 Szczęśliwe pluszaki znowu mają swój dom...
 Poniżej domek- lampion, którego udało mi się zakupić na promocji (-40%) w jednej z tutejszych kwiaciarni. Jest przeuroczy, idealny na tą porę roku, ale również będzie wspaniałą ozdobą całoroczną.
 Do środka można oczywiście wstawić świecę lub tealight, ja jednak włożyłam do niego ledowe lampeczki na baterię. Domek dodatkowo odbija się w małym lusterku od ptasiej klatki. Robi się magicznie, powoli tak świątecznie i nie mogę się doczekać kiedy będę mogła przystroić nasze gniazdko. Uwielbiam widok zapalonych lampek...
 A to parapet w naszej sypialni... Śpimy teraz na dole, ponieważ jest o wiele wygodniej.
 A to kotki, które uszyłam jeszcze przed pobytem w szpitalu, jednak zapomniałam Wam pokazać. Najtrudniej jest z wypchaniem ogonka. Ps. Jakby ktoś chciał pozbyć się nadmiaru waty, to chętnie przygarnę:)
I jeszcze raz lampiony na tealighty wykonane z biedronkowych słoiczków.
 Na koniec pierniczki...Duuuużo pierniczków, które robiłam pierwszy raz  w życiu. Nic prostszego, naprawdę. Szybko i przyjemnie:) Oto przepis:
-1 i 1/4 szkl mąki
-1 jajko
-1 łyżeczka sody oczyszczonej
-1-2 łyżek przyprawy do piernika (przyprawa korzenna)
-1/2 szkl cukru pudru
-80gr masła
-1/4 szkl. miodu
- opcjonalnie łyżka kakao, jeśli pierniczki mają być ciemniejsze
Miód i masło roztopić, ostudzić, a następnie dodać do reszty składników i wyrobić ciasto. I koniec filozofii, polecam! Pierniczki można zrobić kilka miesięcy przed świętami, trzeba je jedynie szczelnie zapakować. Teraz jest idealny czas, bo potem człowiek będzie miał na głowie zupełnie inne rzeczy....
To tyle na dzisiaj:) Pozdrawiamy i  ściskamy wszystkich Wujków i wszystkie Ciocie.

6 komentarzy:

  1. Mój Maluch nie był kompany tydzień w szpitalu i wytrzymal to i Wasz:) Mama zdjecia z siusialem sa niedozwolone. Na początku też non stop życie toczyło się na dole. Teraz spać na noc chodzimy na górę a maly i tak śpi w wozeczku na dole. Może się w końcu przestawie

    OdpowiedzUsuń
  2. Tadzio jest uroczy, a Ty masz Klaudusiu niespożyte siły, tyle robisz przy Dziecku i jeszcze takie dekoracje, jesteś wyjątkowa.
    Dobrze, ze Maluszek chce smoka, bo nasz nie chwycił się wcale i w zamian oferował płacz.
    Cieszę się Waszym szczęściem i często o was myślę z radością i dumą:-)
    Całuję stópki Tadzia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcę ostudzić twoich zapędów twórczych ale powinnaś jak najwięcej odpoczywać, ponieważ ta energia jest tylko przez jakiś czas dana biologicznie aby noworodek miał jak największe szanse przetrwania po trudzie porodu, to jeszcze z dawnych czasów nam zostało. . Nie pamiętam w tej chwili co to dokładnie się wytwarza, ale wytwarza się w kobiecie i powoduje, że jakby ma niespożyte możliwości, ale to przeminie. Mnie też mówiono, wypoczywaj, poświęć czas na dobre odżywianie, na spanie, bo to minie i potem organizm będzie bardzo zmęczony. Nie posłuchałam i odczułam tego skutki :/ Niby nic wielkiego się nie stało, prócz tego, że może doprowadzić do depresji, dyskomfortu, że tak szybko człowiek jest zmęczony, przekłada się to na relacje partnerskie. Dużo śpij i dobrze się odżywiaj. I nie wiem czy to kwestia padania kąta obiektywu ale na wszelki wypadek napiszę, nie przekładaj bezpiecznej pozycji główki i karku dziecka nad dobre zdjęcie bo to wszystko jest jeszcze wiotkie i słabiutkie. Buziaki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatku główka jest zawsze przez nas podtrzymywana, wiem o które zdjęcie Ci chodzi, ale nie ma obaw. Dodatkowo nasz Tadzio potrafi unosić głowę na kilkadziesiąt sekund do góry, co jest niezwykłe dla noworodków. On po prostu ma dużo siłki.

      A co do odpoczuywania - staram się, aby było ono racjonalne, nie martw się. Kiedy czuję zmęczenie spowalniam tempo i kładziemy się z Tadziem na przytulankowe spanko.

      Ściskam mocno!

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę. Wiesz, lepiej czymś się podzielić niż potem żałować, że się nie podpowiedziało. Silny z niego facet, rzadko które dziecko tak szybko unosi główkę :))) Dużo kładź Tadzia na brzuszku, na pewno macie już taką matę sensoryczną ona jest idealna na potrzeby takiego zucha.

      Usuń