niedziela, 31 sierpnia 2014

Tarasik- wkopanie słupków....

 Wczorajszy dzień spędziliśmy na szukaniu betonowych elementów ogrodzeń, które moglibyśmy wykorzystać jako ograniczenia dla naszego tarasu, który docelowo będzie z kostki. Ciężkie słupki i płyty betonowe w rozmiarze 200cmx50cm przywieźliśmy z Bochni, gdyż tam były one najtańsze i dostępne od ręki. W innych punktach trzeba było czekać na realizację zamówienia około dwóch tygodni. Świderkiem i częściowo łopatą wykopaliśmy doły, wsadziliśmy słupki, wypoziomowaliśmy i zalaliśmy betonem. Jak beton się stwardnieje, w poniedziałek umieścimy między słupkami betonowe płyty. Już widać jak dużo jeszcze musimy nawieźć gruzu i ziemi, aby wypełnić powierzchnię tarasu, która ostatecznie wyszła 29m2.  Będziemy mieć porządny kawał tarasu i o to chodzi.



Przepraszam za jakość zdjęć, ale robione były komórką. Poniżej nasz wykop pod prąd - wciąż nie skończony niestety. Im bliżej domu, tym trudniej się kopie.


A to przykład barierek drewnianych krzyżowych, które być może zamontujemy na naszych balkonikach... Do domku na poniższym zdjęciu ten rodzaj balkonu akurat nie jest zbyt dobrze trafiony, bo ani nie pasuje do dachu, ani do okien, ani do podbitki... U nas pasował będzie do wszystkiego, a domkowi nada jeszcze cieplejszy klimat. W połączeniu z drewnianymi dekoracjami naokoło będzie tworzył spójną i harmonijną całość.

piątek, 29 sierpnia 2014

Kwiatowo...

   Tynki na pierwszym piętrze powinny być skończone do jutra. Od poniedziałku musimy spróbować zabrać się za regipsy, ponieważ nasza Tynkarska Ekipa (a co tam, zamieszczę linki do ich stronek: remex-barnas.pl oraz ekotynk.net.pl :) ) zanim położy gładź, prosiła o to, żeby karton-gips był już gotowy.
   Zdecydowaliśmy się również na wykonawcę elewacji poleconego przez naszych Panów Tynkarzy. Materiały wyszły 12.500 (od a do z - wszelkie kołki, klej, grunt, styropian 15cm, tynk silikonowy firmy Mitech, nr MI 0031, parapety, narożniki okienne, siatka). Robocizna na nasz domek - 7000zł. ficbud.pl Pan nie zajmuje się podbitką, ale dał nam numer do znajomego, u którego koszt montażu kosztuje około 2 tysięcy, natomiast materiał jakieś 2-3 tysiące. Niestety droga przyjemność, ale niezbędny element wykończenia zewnętrznego.
   Byłam dziś na placu targowym i jak zwykle nie mogłam się oprzeć pięknym roślinom...Tym razem był to klematis Vyvyan Pennell o pięknych, fioletowych kwiatach, kwitnący od maja do czerwca, a potem od września do października. Zakupiłam też coś, co ostatnio widziałam jedynie w internecie - trytomę groniastą. Jest to ciekawa roślinka, jeśli sprawdzicie ją w google, zobaczycie jej interesujące pałąkowate kwiatostany. Jest rośliną trudną do uprawy ze względu na swoje wymagania cieplne, jednak postanowiłam dać jej szansę i postarać się zadbać o to, bo przetrwała zimę. Na razie widoczne są jedynie jej trawiaste liście. Muszę czekać cały rok na jej zakwitnięcie. Zakupiłam też małego wrzosika. Zobaczymy czy się przyjmie, ponieważ to także dosyć wybredna roślinka wbrew pozorom.


Żeby nie zamęczać Was bardzo tyloma ładującymi się fotkami z kwiatami, postanowiłam je ze sobą połączyć. Miłego wycieczki po moim małym ogrodzie:)




A to już Łobuziak Wojtuś, który dziś dwa razy chciał chyba popełnić harakiri, najpierw wkraczając na działkę sąsiadki, której pies zagryzł już niejednego kota, a potem gdy ta próba się nie udała, to Wojtuś spadł z balkonu na pierwszym piętrze... Na szczęście nic mu się nie stało i dalej hasa zadowolony. Nazywamy go czasem Przeciągiem, bo jest w kilku miejscach prawie jednocześnie.


Rów pod prąd prawie prawie wykopany, jednak ponoć niedługo ma się u nas zjawić kopareczka do kanalizacji i mój sprytny Mąż stwierdził, że poprosi operatora koparki, aby dokończył za nas robotę...
   A to już skończona ziołowa rabatka w kształcie ślimaka:

Wkrótce jako pierwszy zagości tam tymianek. Na sam szczyt zamierzam dać liatrię, chociaż nie jest ona ziołem.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Mój ogródek pod koniec sierpnia...tynków ciąg dalszy...kompostownik

   Nie chcę myśleć o zbliżających się zimniejszych porach... Gorączkowo robię zdjęcia ogrodu, aby chociaż móc je oglądać kiedy na zimę cały krajobraz się zmieni...kiedy byliny ukryją się gdzieś pod ziemią, kwiaty zrzucą płatki, drzewa liście i znowu będzie tak smutnie pusto... Owszem, jesień i zima mają swój urok, ale mogłyby trwać jak najkrócej.
  Koła zakupione w Szczawie ulokowałam na razie na najdłuższej rabatce. Kiedyś jedno na pewno zawiśnie na naszym domku narzędziowym.


Moja róża na pniu ponownie zaczyna kwitnąć! Jakie to miłe uczucie...


Klematis również szaleje


A to tymianek, którego urok i zapach doceniłam dopiero tego lata...Pięknie wygląda jako całość i ślicznie pachnie... Na pewno zadomowi się na stałe w moim ogrodzie, miejsce dla niego prawie gotowe...


A to roślinka, zwana gailardią. Wyhodowana z nasion. Nieco się nią rozczarowałam - na całą roślinę kwiatów jest niedużo, chociaż może dopiero w następnym roku wydałaby więcej. Ale nawet nie w tym jest problem. Okazuje się, że to bardzo ekspansywna roślinka i w dodatku wysoka, a po deszczach kładzie mi się na inne kwiaty, zasłaniając im światło... Dlatego zastanowię się, czy chcę ją mieć za rok. Jeśli nie znajdę dla niej odpowiedniego miejsca, to pewnie się jej pozbędę.


A to kompostownik, który powstał dosłownie w jeden dzień...Poprzedni robiłam z Grzesiem, ten już sama. Specjalnie zrobiłam nieco większe otwory dla cyrkulacji powietrza.


Poniżej widok na nasz domek zza dróżki... Na tej działce założyłam mój pierwszy ogródek, zanim jeszcze cokolwiek mieliśmy...Tu też rośnie sobie na razie większość ziół, moja ukochana, pielęgnowana od cebulki liatria i parę innych roślinek.


Nasza sypialnia pokryta tynkiem cementowo-wapiennym:)


To również nasza sypialnia, po lewej widać jeszcze nie pokrytą tynkiem klatkę.

środa, 27 sierpnia 2014

Tynków ciąg dalszy...gruz i zmiana koncepcji tarasu...wykop pod prąd

   Najpierw to, co Was pewnie najbardziej interesuje...Pamiętacie wczorajszą bombę cementową? Otóż dzisiaj już dwa pomieszczenia zmieniły diametralnie swój widok - pokój północno-zachodni i łazienka, a także kilka ścianek na klatce schodowej. Miejmy nadzieję, że 10 palet tynku ciężkiego Kreislel'a wystarczy. Panowie Rafał i Dominik zwracają uwagę na wszelkie nierówności, starają się jak mogą, aby ściany były maksymalnie wypoziomowane. Jest z nimi ubaw, bo tryskają poczuciem humoru i po prostu czystą przyjemnością jest nawet krótka z nimi rozmowa. Zawsze uśmiechnięci, mili i staranni. Jak do tej pory jesteśmy zadowoleni z naszego wyboru:) Spodobało mi się to, co powiedzieli na samym początku, że każdy dom, który robią traktują jak swój własny.



Walka z gruzem wygrana...Jednak moja radość nie trwała długo...po pierwsze gruzu jest ciągle za mało, a po drugie mój Mąż wróciwszy z pracy uznał, że lepiej skrócić długość tarasu od strony zachodu i zakończyć go na oknie kuchennym...Ręce mi opadły, bo gdybym była świadoma tej zmiany wcześniej, nie wysypywałabym tam gruzu... No cóż, teraz trzeba będzie przenieść. Front wciąż pozostawiłam w spokoju, ponieważ najpierw chcę zakupić rynnę i odprowadzić wodę dalej od domu. Dopiero potem przysypiemy rynnę ziemią z gruzem.
   Na zdjęciu poniżej widać też białe drzwi, które zamontowaliśmy tymczasowo. Szkoda nam tych pięknych sosnowych drzwi, bo przy pracach tynkarskich i wylewkowych na pewno by się zniszczyły.


Na domek narzędziowy weszło aż  6 worków gruzu plus 3 worki kartongipsu, który wyłożyłam na spód. W rogach świderkiem wydrążymy otwory na głębokość 80 cm, aby je zalać betonem. Reszta już nie będzie na takiej dużej głębokości.


Udało nam się również wykopać część trasy pod prąd... Zdecydowaliśmy się na głębokość 70 cm. Folię ułożymy na głębokości około 30cm. Folia pełni rolę ostrzegawczo- informacyjną. Zanim łopatą przetniemy kabel, najpierw natkniemy się na folię, której obecność będzie świadczyła o tym, że pod nią znajduje się kabel i nie należy tu kopać.


   Na zdjęciu tego nie za bardzo  widać, ale mamy do wykopania około 30 m, myślę, że udało się wykopać jakieś 13 m do tej pory. Im bliżej domu tym trudniej niestety - coraz więcej korzeni oraz bardzo ubita ziemia przez koparki. Ale myślę, że damy radę.
   Dobranoc kochani, czas odpocząć wreszcie...jutro kolejny dzień, znowu praca na zewnątrz i kolejne wyzwania.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Bomba cementowa w naszym domku:)

   Nie cierpię takiej pogody... Smutno, szaro i mokro plus nie mogę za dużo zdziałać na zewnątrz. Nie należę do tych szczęśliwych osobników, którzy uwielbiają gdy deszcz spływa po szybach. Ja wolę słoneczko i ciepełko. Ewentualnie drobny śnieżek na zimę, ale nie taka chlapa jaka jest dzisiaj... Wiem, że deszcz jest potrzebny, ale czasem szkoda, że nie ogranicza się jedynie do nocy.
   W między czasie wydobywałam nasionka ze wcześniej zerwanej firletki. Pomagał mi w tym Wojtuś, który po prostu zainteresowany jest wszystkim, cokolwiek zajmuje moje ręce. Zawsze chętny do "pomocy":)


  Jakoś lubię zbierać i zachowywać nasionka... Uwielbiam patrzyć jak roślinki kiełkują i stopniowo się rozwijają już od małego.
  Wracając do tematu domu i tynków.... Dzisiaj po skończonej pracy Panów Tynkarzy nasze gniazdko wygląda jakby w środku wybuchła wieeeelka bomba cementowa z rzadkiej zaprawy:) Żeby Was nie wystraszyć za bardzo, pokazuję tylko jedno zdjęcie:) Jest to tak zwana obrzutka, czyli warstwa nakładana na ściany przed właściwym narzutem tynku. Ma ona na celu zwiększenie przyczepności narzutu. Dodatkowo ściany wystającego w kotłowni fundamentu zostały pomalowane uprzednio piaskiem kwarcowym.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Nowy iglaczek, rabatka, przygotowywanie pod tynk...kabel YKY oraz podklejanie kabli....

   W powietrzu naprawdę czuć już jesień... Wieczory są takie zimne. To samo z porankami. Będzie mi brakować już niedługo takich moich widoków:



W Biedronce zakupiłam sobie nowego iglaczka, nie mogłam się mu oprzeć, otrzymał swoje miejsce zaraz obok taczek. Miejmy nadzieję, że nie będzie miał problemów z przyjęciem.
    Zrobiłam porządek z pomidorami - wyrwałam pędy chwycone przez grzybek i udało mi się również mniej więcej dokończyć plewienie.
    Przygotowałam też ziołową rabatkę. Jeszcze nie ma w niej żadnych ziół, ale miejsce na nie już czeka. Umieściłam ją blisko domku narzędziowego, który kiedyś tam powstanie.


Już wiem, co zrobię z dyniami:) Po prostu posłużą za jesienną dekorację. Tak pięknie zdobią ogród swoim silnie pomarańczowym kolorem. Poukładałam je na różnych pniaczkach, które mam za palisadkę - przydają się.


A to praca naszych Panów Tynkarzy - każde okienko otrzyma białe listwy przyokienne, profile tynkarskie oraz folię w celu ochrony. Prace nad tynkami potrwają u nas trochę, dzielimy je na dwa etapy. Na pierwszy rzut pójdzie poddasze, później parter. Po tynkach ja i Grześ wkraczamy ze styropianem pod wylewkę. Tutaj słuszna rada jednego z naszych tynkarzy, Pana Dominika - jeśli ocieplacie dziesiątką, to warto zamówić dwie piątki (oczywiście jeśli izolujecie samemu, nie przez wynajętą ekipę) - bo wtedy pierwszą piątką dojeżdża się do wszelkich kabli, rurek które idą po podłodze, a drugą piątką nakrywa to wszystko na zasadzie zakładki. Jest to faktycznie metoda sprytna i szybka. My, ponieważ już zamówiliśmy i otrzymaliśmy pełną dziesiątkę, będziemy musieli robić wyżłobienia pod rury i kable w peszlach.  Ale damy radę:) Kto jak nie my :)


Na zdjęciu poniżej dobrze widać listwę przyokienną (ta z takim żółtym paskiem) i nasze worki gruzu :) A propo gruzu - udało mi się opróżnić na razie 7 worków. Najpierw ręcznie wyrzucałam z każdego worka kawałki tynku i  pustaków, aby móc w ogóle później podnieść samej połowę worka i wysypać w dane miejsce. Z tego co widzę, to te 25 worków, które przytargaliśmy będzie pewnie kroplą w morzu... Nasz taras jest podniesiony dosyć sporo, a to ze względu na wyższe fundamenty niż zakładali w projekcie (czasem po długich deszczach stoi u nas woda).

   Jak Panowie Tynkarze nas opuścili, wzięliśmy się za podklejanie dolnych kabli (klej do pistoletu, plus uchwyty w niektórych miejscach) oraz montowanie Hagera na stałe i wciągnęliśmy też - w trudem, bo z trudem, ale wciągnęliśmy ten gruby kabel YKY 4x10 przez specjalnego grubego peszla który biegnie pod schodami. Męczyliśmy się strasznie, wcale nie było to łatwe, ale jednak w końcu się udało.
   Na zdjęciu poniżej - poprowadzony kabelek pod sterownik kominkowy. Zmieniliśmy koncepcję po konsultacji z różnymi osobami, że lepiej będzie go mieć bezpośrednio na kominku, niż ciągle latać do kotłowni w celu sprawdzenia informacji.   


Poniżej - skrzynka Hager Volta ze wszystkimi kablami.


Zmieniliśmy położenie domofonu - w projekcie jest on na ściance między kuchnią, a łazienką, my postanowiliśmy umieścić go na ścianie przy schodach. Na tym samym również zdjęciu możecie zobaczyć jak zabezpieczone są narożniki ścian - również profilem tynkarskim z siatką.


Do domu wróciliśmy około 21... Wykończeni, ale zadowoleni z pracy.

sobota, 23 sierpnia 2014

Gruz i zmiana koncepcji odnośnie lampek przy schodach

   Wraz z Mężem pojechaliśmy dzisiaj większym autkiem po gruz, a dokładnie 25 nieziemsko ciężkich worków z czystym, pięknym gruzem...takim jaki sobie wymarzyliśmy, haha :) Żeby było śmieszniej, pojechaliśmy po niego aż do Krakowa i musieliśmy znosić z 4 piętra dużego i pięknego mieszkania, którego właścicielka wymyśliła sobie wyburzenie ścianki działowej... Spokojnie, była winda i jakże przydatny wózek gospodarczy. Niestety załadować na wózek, znieść z kilku ostatnich schodków klatki schodowej oraz załadować na samochód musieliśmy już sami. Poprosiłam Panów policjantów, aby nam nie wlepiali mandatu (traf chciał, że akurat się tam nawinęli, więc do nich zagadałam, tłumacząc sytuację...), bo stanęliśmy na jedynym wolnym miejscu - dla inwalidy. Sama nienawidzę, jak ktoś staje na takim miejscu, mając do dyspozycji mnóstwo innych, jednak w naszym przypadku było to po prostu fizycznie niemożliwe - innych miejsc brak.
   Ale wracając do gruzu...na co on nam? Ano pod nasz taras, który trzeba naprawdę znacznie podnieść oraz do naszego domku narzędziowego. Zrobiliśmy w sumie dwa kursy.


    Udało mi się namówić mojego Mężusia do wstawienia puszek podtynkowych pod światełka przyschodowe, ponieważ mój Grześ wcześniej uwidział sobie, że są takie natynkowe lampki led i takie będzie montował... Wiedziona wrodzoną intuicją oraz doświadczeniem z podobnymi pomysłami, postanowiłam zrobić mały wywiad środowiskowy wśród elektryków i panów sprzedających podobny sprzęt... No cóż, każdy z nich unosił brwi ze zdziwienia, pytając "a to takie są?" albo "jeśli są, to pewnie bardzo drogie"...itd.... Tak więc uprosiłam Męża, by nie kombinował i wywiercił koronką dziury pod puszki. Co też mój Luby uczynił. Skonsultowaliśmy się jedynie z naszym Majstrem, czy można wywiercić te otwory w pustakach kominowych, które widzicie na poniższym zdjęciu. Światełka będziemy mieć w co drugim schodku. Polecano mi model Tango firmy Scoff. (http://www.skoff.com.pl/pl/produkt/oswietlenie-architektoniczne/music-line-short/tango-short/tango-mini-short). Podobno niezniszczalne. Koszt około 62 zł, my mamy 12 lampek, plus niezbędny jest transformatorek (około 70zł).


   Tak więc rada dla Was - zanim sobie coś zaplanujecie, upewnijcie się, że Wasze rozwiązanie jest fizycznie możliwe... Chyba że zamierzacie być prekursorem w dziedzinie nowej technologii i sami skonstruujecie coś, czego jeszcze tak do końca nie ma ;) Misiaczku? Ty wiesz, że i tak Cię kocham, całą sobą :*
    Jeśli chodzi o pytanie, które jest nam tak często zadawane - kiedy zamierzamy się wprowadzić... No cóż, boleję nad tym, bo pragnęliśmy w tym roku, ale z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień jest tak, że utwierdzam się w przekonaniu iż ta wizja staje się coraz mniej realna... Tu poślizg, tam poślizg...tu się nie przyspieszy, tam się nie przyspieszy... i niestety trzeba patrzeć trzeźwo. Od poniedziałku tynki powinny już prawdziwie działać, na razie mamy składowane w domku materiały. Tynki będą musiały wyschnąć, niestety. Co również niestety zabiera czas. Tak więc znowu będzie u nas przestój, bo sam beton wiąże się 21 dni, a schnie o wiele dłużej. Wylewka 5 cm (na parterze) schnie 6 tygodni, a 3 cm (na I piętrze) - 3 tygodnie. Lepiej odczekać, niż później martwić się pęknięciami i usterkami.
   Z kolejnych pomysłów, jakie mamy, do głowy przyszło mi, że północną ścianę domu możemy wykorzystać na składowanie drewienka opałowego. Oczywiście ładnie pociupane i estetycznie poukładane. Część drewna będzie również przy domku narzędziowym, ale przecież nie zmieścimy tam aż takiej ilości, trzeba by było pomyśleć o ewentualnej drewutni.

piątek, 22 sierpnia 2014

Piękny hibiskus, pierwsza dynia oraz wózeczek

   Dobry wieczór kochani. Rozkoszuję się wolnym, chociaż dalej z przyzwyczajenia czystego wstaję dosyć wcześnie rano. Będąc na placu targowym nie mogłam oprzeć się urokowi malinowoczerwonego Hibiskusa Summerific "Sultry Kiss". Już takiego jednego Wam pokazywałam, ale w kolorze bladoróżowym. Teściowa też dała się namówić na kupno identycznego:) Hibiskus ten w przeciwieństwie do tak popularnych krzewów hibiskusowych, jest byliną, która podobno dobrze u nas zimuje.


A oto moja pierwsza dynia. Co z nią zrobię, jeszcze nie postanowiłam...Może po prostu będę się zajadała nasionkami, a z reszty zrobimy przetwory lub jakieś smakowite danie? A może pozostanie ze mną jako ozdoba jesienna w ogrodzie? Zobaczmy:)


I mój wózeczek, który przyszedł mi na myśl wykonując taczki kilka tygodni temu.


Zakupiłam 20m kabla do domofonu (12x0,5), jego koszt wyniósł niecałe 70 zł. Bardzo drogi okazał się kabel łączący skrzynkę elektryczną w granicy działki ze skrzynką w wiatrołapie. Wyliczyłam, że potrzebujemy około 37 metrów, a koszt takiego kabla (YKY 4x10) to 543 zł. 
   Udało mi się troszkę poplewić, ale naprawdę niewiele. Może jutro będę kontynuować.
   Przyjechał natomiast zamówiony przez nas styropian pod wylewkę. 10 cm na dół i 7 cm na górę. Jest tego mnóóóóóstwo.... Koszt - 1620 zł. Pan Marian z Maks-Buda zabrał ode mnie SuperMatę 15 cm trzy rolki, którą potem odbije od rachunku, więc przynajmniej część pieniążków nam się zwróci.
   Jutro wybieramy się z Grzesiem po gruz w workach, który przyda nam się do naszego domku narzędziowego. Przy okazji wypatrzyłam jeszcze takie używane, metalowe solidne taczki. Bo te aluminiowe kupione w Castoramie są niewiele warte... Można nimi trawę wozić, ale nic ciężkiego, bo koło się wygina...

czwartek, 21 sierpnia 2014

Kwietnik i wiaderko

   Dziś znowu krótki post, jestem zmęczona po pracy oraz chyba ta dziwna już jesienna pogoda ma na mnie niemiły wpływ... Ale udało mi się dokończyć kwietnik, który robię już jakiś czas ratami. Wygląda on tak:

   Na razie stoi sobie w tym miejscu, bocianka również przeniosłam, wciąż zbiera zamówienia:) Potem w każdym momencie kwietnik można umiejscowić gdzie indziej.
   Studnia natomiast zyskała łańcuch i wiadereczko. Dziękuję Kochanie :*


   Czeka mnie mnóstwo plewienia, już dawno tego nie robiłam, więc trzeba to nadrobić. Groszek pachnący już usechł i trzeba będzie się go pozbyć i zebrać bambusowe krateczki na których się wspinał. Pomidorki, które ładnie dojrzały również muszę zebrać z krzeczków, a resztę, która została porażona grzybkiem - spalić. Takich chorych pędów nie wolno niestety kompostować. Nie spryskałam moich pomidorków, a przez wiele tygodni wilgotność w powietrzu była naprawdę duża no i przyplątał nam się grzybek. Ale widzę, że nie tylko u mnie tak się podziało. Sąsiadka ma nie lepiej.
   Najlepiej mają się dynie. Te ozdobne i te zwykłe. Rosną jak na drożdżach, a swoimi wielkimi liśćmi zdobią wszystko co zechcą. Muszę je co chwilę kontrolować, aby przy okazji nie chwyciły swoimi wąsami czepnymi innych roślinek.
   Połowę drewnianych kół oczyściłam i zaimpregnowałam. W piątek zajmę się dwoma pozostałymi.

środa, 20 sierpnia 2014

Małe murowanie i szalunek domku narzędziowego

Dzisiaj króciutki wpis... Po powrocie z pracy udało mi się jedynie zmienić nieco wymiary domku, ze względu na długość desek, które posiadamy. Teraz będzie on miał 3,2m na 3,3m, ale dach będzie wydłużone z tyłu, aby przykryć będące tam kiedyś drewienko. Zrobiłam również wstępny szalunek. Wewnętrzne deski wymagają jeszcze niewielkiego uniesienia i wypoziomowania.

Wczoraj natomiast murek kuchenny zdecydowałam się nieco podnieść, o 10 cm, aby nieznacznie zasłonić blaty kuchenne, które kiedyś będą się za nim znajdowały.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Początki domku narzędziowego, kamienie, drewniane koła, kratownica i inne

   Dziś będzie sporo zdjęć. Uświadomiłam sobie, że nie pokazałam Wam moich ostatnich zdobyczy - pięknych, starych, drewnianych kół ze Szczawy. Oczywiście ręcznie robionych. Oto one:


Takie stare koła od dawna przyciągały mój wzrok w ogródkach, które je posiadały. Wreszcie doczekałam się swojej własnej kolekcji - zakupiłam dwa duże i dwa małe koła. Miałam wziąć jedynie dwa z nich, bo troszkę żal mi było pieniążków, ale zachęcona namowami Męża uległam i kupiłam wszystkie cztery. Teraz muszę je pomalować bezbarwnym impregnatem, bo ich kolor jest zbyt piękny aby zmieniać go na inny. Gdzieś tam w garażu powinnam mieć jeszcze bezbarwny Vidaron (lakierobejca).
   Marzy nam się domek narzędziowy i chcemy sami go wykonać. Wczoraj wymierzyłam na naszej działce prostokąt o wymiarach 3,7m na 2,9m. Zwróciłam uwagę na to, aby nie był zbyt daleko ani zbyt blisko domu i aby nie zabierał nam zbyt dużo słoneczka (więc umieszczony będzie po stronie północnej), ale z drugiej strony aby między nim, a północna stroną możliwe było swobodne przejście wzdłuż długiej rabaty z palisadą. Kiedyś tam może powstanie chodniczek, zobaczymy.
   Plan jest następujący - wykopiemy dół i przygotujemy fundamenty, sypiąc trochę gruzu, piasku, a potem zalewając betonem z betoniarki. Potem mój Grześ ma zamiar przykręcić do betonu belki stanowiące główną konstrukcję. Zastanawiamy się, czy w tej roli nie wykorzystać połówek stempli. Do nich przybijać będziemy deski, które zostały nam z budowy. Prawdopodobnie będziemy musieli trochę ich dokupić. Pokrycie dachowe zakupimy w Castoramie, widzieliśmy tam takie ładne, brązowe w dosyć  przystępnej cenie. 
   Budowa domku zajmie nam sporo czasu, zwłaszcza, że nie wiem kiedy Grześ będzie mógł wziąć chociaż dzień urlopu...więc proszę o cierpliwość odnośnie kolejnych zdjęć. Jak na razie dzisiaj, wykorzystując przerwy pomiędzy opadami deszczu udało mi się wykopać odpowiedni prostokącik. Z ziemi, którą wykopałam zamierzam zrobić okrągłą rabatkę i chyba właśnie tam zasadzę swoje zioła oraz moją ukochaną liatrę w samym środku.

Na zdjęciu powyżej Mąż -Kierownik-Budowy zatwierdza prace ziemne. Wykopy zakończone. Przy okazji wykopałam jakieś zardzewiałe fragmenty prawdopodobnie bron i kilka dużych korzeni. Głębokość odpowiada mniej więcej wysokości palety (tak sobie mój kochany Inżynier zażyczył, więc tak żona wykopała). Poziomicy jeszcze nie przykładałam, ale na oko wygląda równo:) Najciężej kopało się w miejscach, gdzie koparka pozostawiła glinę jeszcze z wykopów pod fundamenty naszego domu. Ale dałam radę, kto jak nie ja ;)
   A teraz kratownica zapowiedziana w temacie... Wykonałam ją już jakiś czas temu, robiłam stopniowo, jak w zasadzie większość robionych przeze mnie rzeczy. Dopiero niedawno stanęła na swoim miejscu. Prawdopodobnie dopiero na wiosnę posadzę przy niej jakieś powojniki, aby mogły się po niej piąć. Macie coś, co moglibyście mi polecić? Co z roślin pnących byście tam widzieli? Po lewej stronie jest górka z darni, nie przestraszcie się - mam na nią plan, zamierzam tam zrobić skalniaczek.

Będąc w Szczawie skorzystałam z okazji i zabrałam ze sobą również parę kamieni, które ułożyłam na uprzednio przygotowanej papie wraz z korą. Ma to na celu zapobiegnięcie odrastaniu chwastów zbyt blisko palisadki.



Powyżej widać wspomnianą kratownicę...A poniżej moja wreszcie kwitnąca krzewuszka cudowna. Tak długo czekałam na jej zakwitnięcie! Już prawie straciłam nadzieję. Zdaje się, że dobrze jej zrobiło cięcie, które jej zafundowałam trzy tygodnie temu, bo jej pędy były tak długie, że już uginały się w kierunku gruntu.


Poniżej widać, że papa wzdłuż palisadki nie jest do końca pokryta korą i kamieniami - zabrakło tego drugiego surowca, może kiedyś znowu uproszę Męża, abyśmy zatrzymali się przy jakiejś przyjemnej rzeczce. Stefan cały czas pilnuje domu, dobry z niego strażnik.


Poniżej natomiast gazania pokazuje swoje wdzięki...


A to dzisiejszy zakup..... Nie mogłam się oprzeć tej trawce, jest przepięknie ubarwiona. Podobno im więcej ma słońca tym lepiej się wybarwia. Pan, który mi ją sprzedawał nie pamiętał nazwy, ale mi udało się ją znaleźć - to Imperata "Red Baron".Na razie posadziłam ją koło studni z zamiarem sukcesywnego rozmnażania do Grzesiowego oczka wodnego (tak, takowe również jest zaplanowane, ale pewnie nie w tym już roku).


A jutro do pracy rodacy... Miłego wieczoru wszystkim:)